Efektywna współpraca jest kluczem do synergii
Dobrym przykładem współpracy, jest środowisko Radia Maryja. Grupa ma ustaloną hierarchię i silne poczucie wspólnoty. Celem jest dobro wspólnoty i bilet do nieba. Wspieranie się na wzajem przychodzi bardzo łatwo. Ludzie potrafią oddać ostatni grosz na rzecz Radia. Taka hojność nie występuje w normalnym środowisku. Wspieranie się na wzajem, odbywa się w obje strony. Zwierzchnictwo dba o wsparcie psychiczne grupy. Każdy ma odczucie bycia niezbędnym ogniwem łańcucha, łączącego wspólnotę. Organizowane są wspólne wyjazdy i częste lokalne spotkania. Przywódca wyznacza standardy myślenia i postępowania. Jak przywódca mówi że był zamach, to był. Jeżeli przywódca stwierdzi że go nie było, to wspólnota nagle uważa, że nie było. Wspólnota postępuje zgodnie z tymi standardami monitorując się na wzajem. Rozwiązywanie konfliktów odbywa się wewnątrz wspólnoty, najczęściej za pomocą księdza, lokalnego przywódcy.
Analizując lot do Smoleńska, zauważamy dość mizerną współpracę. Główną przyczyną, moim zdaniem jest brak wspólnego celu, jakim jest wykonanie bezpiecznej i efektywnej operacji lotniczej. Drugi problem to olewackie podejście do standaryzacji i przepisów. Niby checklisty czytano, ale każdy sobie rzepkę skrobał. Kapitan miał swój sobie znany sposób na podejście, którym nie podzielił się z załogą. Tym sposobem nikt nie wie jaki on miał faktycznie zamiar (bo by się nagrało). Nikt nie komentował nietypowego podejścia i braku klarownego przekazu co do zamiaru. Jak się okazuje, zjawisko te, nie wynika ze złej woli, a fatalnego systemu i szkolenia.
Proszę zauważyć, że większość z załogantów wykonywała inne funkcje w każdym locie. Raz się było kapitanem, raz drugim, raz nawigatorem, raz na Jaku, raz na Tutce. Kiedyś Henry Ford wymyślił produkcję taśmową, gdzie każdy z pracowników wykonywał podobną czynność w kółko. Tym sposobem praca wykonywana była znacznie efektywniej.
Tak samo jest w lotnictwie. Latając w kółko na tym samym fotelu, tym samym typie, takich samych rodzajach podejść, wszystko odbywa się rutynowo. Każdy jest w stanie zauważyć że coś jest nie tak. Nikt z załogi smoleńskiej nie wiedział do końca jakie ma obowiązki lub bał się aktywnie monitorować. Mając odrobinę asertywności można odnowić współzałogantom świadomość sytuacyjną. Nie istniała kontrola przestrzegania standaryzacji i przepisów. Sztuczne loty kontrolne miały jedynie na celu wygenerowanie nalotu kontrolującemu, potrzebnego do uzyskania dodatku do pensji.
- Kapitan nie próbował zbierać opinii na temat danej sytuacji. Nie zapraszał nikogo do procesu decyzyjnego, którego defacto, nigdy nie było.Kapitan wziął na swoje barki ogromną ilość obowiązków, zamiast oddelegować czynności adekwatnie do możliwości każdego załoganta. Nikt z załogantów nie podsunął pomysłu jak sobie nawzajem pomóc. Współpraca praktycznie nie istniała.
Komentarze
Pokaż komentarze (37)